Witaj!

Znajdujesz się na stronie będącej swoistą muzyczną esencją, jaka pochodzi z filmów najróżniejszych gatunków. Jestem pewien, że każdy zwolennik kina znajdzie tutaj coś dla siebie, nie istotne, czy lubi ostre kino akcji czy też miękkie romanse. Muzyka jaką komponują ludzie do filmów, jest czymś więcej niż tylko zwykłą ścieżką pod obraz, jest czymś, co ma "sklepić" widza z filmem, by wczuł się w jego elementy, by wręcz uczestniczył w obrazie filmu.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

'Szczęśliwa' liczba.


Zdolny, nieprzewidywalny ale przede wszystkim GENIALNY morderca jest bohaterem wielu filmów w tym również i tego. "SE7EN" czyli "Siedem" (1995) jest właśnie filmem, gdzie doświadczymy wielu przejawów właśnie ów inteligencji przestępcy przy okazji dowiadując się, że ów morderca  nie zabija przypadkowych ofiar a z góry zaplanowane osoby, które stają się 'obrazami' jego ideowych czynów. 

Bohaterami, których kolejno poznamy, a którzy będą chcieli zapobiec kolejnym tragediom są William Somerset (Morgan Freeman) oraz David Mills (Brad Pitt). Obaj są policjantami z jednego wydziału, Mills mieszkający wraz z żoną całkowicie oddaje się pracy, natomiast kontrastujący z nim osobowością Somerset jest samotnikiem, który niezbyt przepada za towarzystwem. 
Detektywom zostaje powierzona dość dziwna sprawa, ofiarą jest przerażająco otyły mężczyzna w którego domu znaleziono napis "obżarstwo". Z początku cichy i odizolowany Somerset nie dogaduje się ze swoim nowym partnerem, mimo iż ten za wszelką cenę chce nawiązać jakąkolwiek nić porozumienia. Kolejną ofiarą zbrodniarza jest bogaty adwokat, którego znaleziono martwego w jego własnym biurze, zaś na podłodze stworzono napis z krwi "chciwość", Somerset po chwili rozmyśleń łączy oba morderstwa i tworzy teorię grzechów głównych. Od teraz musi połączyć siły ze swoim partnerem Millsem by zapobiec kolejnym zbrodniom. 

Wartka akcja, ciekawa fabula , wspaniała gra aktorska, oraz kompletnie nieprzewidziane zakończenie sprawia, że film wart jest każdej minuty i nie daje o sobie zapomnieć. Fanatyczny morderca posiadający ponadprzeciętną inteligencję, sam wymierzający sprawiedliwość - można to uznać za coś wyniosłego, nic bardziej mylnego. John Doe, bo tak właśnie nazywa się morderca prowadzi z policjantami typową grę w 'kotka i myszkę', naprowadza ich na kolejne tropy, lecz sam nie daje się złapać. Wydaje mu się, że jego zbrodnie są zbrodniami doskonałymi, zaś on sam twierdzi, że złapany niekoniecznie może zostać uznany za przegranego. 

Strugi deszczu, opuszczone pomieszczenia budynków, śmierć, bezradność stróżów prawa, zawziętość, zagadka, zaskoczenie - to wszystko sprawia, że film wybucha jednym, wielkim klimatem. John Doe uduchowiony fanatyk niosący sprawiedliwość w nietypowy sposób, oraz Somerset i Milles dążący do tego by mu przeszkodzić, niby prosto a jednak w tym filmie jest coś, co pozwala dostrzec coś nowego, niedostępnego.
Ogólna zagadka i skrytość filmu sprawia, że ciekawość widza sięga bardzo wysoko. 

Howard Shore, doskonale znana nam postać (Władca Pierścieni), także i tutaj postawił swoją sztuk-rękę przy komponowaniu muzyki.
Nagrania idealnie wkomponowują się w mroczny, deszczowy klimat bezimiennego miasta. Cały czas czujemy napięcie i wrażenie tego, że za chwile coś się wydarzy. Sceny makabry, żalu oraz 'zagadki' są przedstawione od takiej strony muzycznej, by pogłębić w widzu to, czego aktualnie doświadcza na ekranie. Całość sprawia naprawdę świetne wrażenie.





1. In The Beginning
2. Guilty
3. Trouble Man
4. Speaking Out Of Happiness
5. Air
6. Love Plus One
7. I Cover The Water Front
8. Now's The Time
9. Straight No Chaser
10. Potrait Of John Doe
11. Suite From Seven







środa, 18 kwietnia 2012

Po Polskiemu



O rany, postanowiłem rzucić się na głęboką wodę a co! Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę w stanie obejrzeć do końca choć jeden (!) film z tego gatunku no ale cóż, ostatecznie nie było tak źle, co nie znaczy, że mam zamiar to powtórzyć w przyszłości :D
"Listy do M." (2011) to jeszcze można powiedzieć pachnąca premierą (już lekko stęchłą) pozycja z polskimi aktorami w roli głównej.

Historia tudzież motyw dość leciwy czy tam też prosty, magia świąt, garstka pokręconych życiowo ludzi no i uczucie miłości. Brzmi troszkę mdło, prawda? Może troszkę bo historii takich, jak ta doświadczyliśmy już ogrom. W filmie poznajemy 6 bohaterów na pierwszy plan wyłania się wychowujący samotnie syna znany prezenter radiowy Michał (Maciej Stuhr), który to aurę świąt musi spędzić na antenie gdyż tego żąda jego sadystyczna szefowa (Agnieszka Wagner) - niezbyt magicznie, zaś sama szefowa chcę spędzić wigilijny wieczór wraz ze swoim mężem (Wojciech Malajkat), nie zdając sobie sprawy z tego, że wieczór ten okaże się totalną katastrofą. Doris (Roma Gąsiorowska) - kolejna uczuciowa włóczęga, szukająca swojej wymarzonej, drugiej polówki, kolejno małżeństwo Kariny (Agnieszka Dygant) oraz Szczepana (Piotr Adamczyk) chyli się ku upadkowi, a pewien pulchny, czerwony psotnik (Tomasz Karolak) w roli Św. Mikołaja poddaje zostaje serii gaf z ręki małego chłopca.

Oto i poznaliśmy głównych bohaterów "Listów do M.", podczas akcji filmu, jaka dzieje się równe 2 dni zacząwszy od Wigilii, odbywamy przygodę z w.w. celebrytami by poznać ich losy a przy tym dobrze się bawiąc. 
Czas, jaki spędziłem przy filmie (niespełna dwie godziny) dał mi do zrozumienia, że polska kinematografia zawiera w sobie jeszcze odrobinę ambicji. Reżyser Mitja Okorn zaoferował nam pozycję, przy której zaobserwujemy, że w gatunku komedii romantycznej wciąż można wprowadzić coś nowego, coś, co przypadnie do gustu widzowi a przede wszystkim coś, co jest innowacyjne a nie dosłownie zerżnięte z produkcji zza oceanu. To wszystko sprawia, że film ogląda się przyjemnie i nie pisze tego byle kto, bo komedia romantyczna do gatunek, którego kijem przez szmatę nie tknę a tutaj proszę, awangarda :D. 

Dla wielu wątek, jakim są święta Bożego Narodzenia, idące za tym ciepło, radość oraz miłość może okazać się dość leciwe a wręcz oklepane, co oczywiście jest jak najbardziej zrozumiałe. Filmów bowiem będących klimatyczne jak ten jest jak lodu, poza tym produkcje takie jak "Listy do M." mają to do siebie, że w częstych przypadkach ociekają wręcz absurdalnością, zaś w jeszcze innych sytuacjach tudzież wątkach się po prostu gubią by koniec końców zwieńczyć je happy endem.

Muzyka jest hm...dobra. Pasujące w obraz popowe kawałki dają poczucie lekkości i sprawiają, że film ogląda się przyjemnie i bez zażenowania (większego) :D. 




















CD 1
1. The Beach Boys - Little Saint Nick
2. Anna Karwan - What The World Needs Now
3. H. Wikstrom, S. Martin - Dear Santa
4. Tomasz Tomson Lach - Easter Bunny
5. R. Dunlap, S. Nickoley, S. Lang - Hurry Back
6. Katarzyna Bujakiewicz - Santa Claus Is Coming To Town
7. Waldemar Wiśniewski - Tango nieprzypadkiem
8. Chris Rea - Driving Home For Christmas
9. Katarzyna Trakowska - Stille Nacht
10. Julia Wróblewska - Cicha noc - A znacie to po polsku ?
11. Łukasz Targosz - Letters To M (Main Theme, Part 1)
12. Norah Jones - Turn Me On
13. H. Wikstrom, S. Martin - You're Comming Home For Christmas
14. H. David, J. Cacavas - I Love This Time Of The Year
15. Łukasz Targosz - Letters To M (Main Theme, Part 2)
16. Łukasz Targosz - Szczepan's Suicide Adventure
17. Łukasz Targosz - Amant Und Dyg Aunt
18. Tomasz Tomson Lach - Jingle Bells
19. Chór Akademicki UW - Bóg się rodzi

CD 2
1. Mud - Lonely This Christmas
2. Mel & Kim - Rockin' Around The Christmas Tree
3. Ray Anthony And His Bookends - Christmas Kisses
4. Dean Martin - Let It Snow ! Let It Snow ! Let It Snow !
5. Glen Campbell - I'll Be Home For Christmas
6. Andy Williams - Sleigh Ride
7. Jamie Cullum - Next Year, Baby
8. Kylie Minoque - Santa Baby
9. Dave Koz - December Makes Me Feel This Way
10. Sarah McLachlan - Wintersong
11. Billie - Last Christmas
12. Mindi Abair - I Can't Wait For Christmas
13. Aretha Franklin - Winter Wonderland
14. Lou Rawls - Have Yourself A Merry Little Christmas
15. Wizzard - I Wish It Could Be Christmas Everyday
16. Cliff Richard - Mistletoe And Wine
17. Bing Crosby - I Wish You A Merry Christmas


poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Kruczoczarny...


"The Crow" czyli "Kruk" (1994) Alexa Proyasa jest filmem wybitnym, który wyznaczył nowe standardy w świecie kina oraz głośna sprawa śmierci głównego bohatera Brandona Lee z pewnością w jakimś stopniu przyczyniła się do rozgłosu i topu filmu.

Historia opowiada o muzyku a ściślej pisząc rockmanie Ericu Dravenie (Brandon Lee), ten zaś żyje sobie w szczęśliwym i wolnym od trosk związku ze swoją ukochaną Shelly (Sofia Shinas). Wszystko, co dobre ma też swój koniec, lecz niestety dla pary Erica i Shelly tragiczny w skutkach.
Do ich domu włamują się bandyci, po czym zabijają chłopaka i dziewczynę zaś tą brutalnie wcześniej gwałcąc i tak oto rodzi się cała fabuła filmu - zemsta oraz sprawiedliwość z ręki ukochanego, Erica, który wkrótce potem wróci z zaświatów.
Mija rok, na pobliskim cmentarzu dochodzi do niecodziennego wydarzenia z jednego z grobów wyłania się ręka po czym cała postać - to Eric, wrócił by dokonać zemsty na tych, którzy są odpowiedzialni za jego tragedię.

Już od początku towarzyszy nam dreszcz emocji i strachu, powstawanie z grobu Erica przy współpracy z siarczystym deszczem oraz czarnym, niczym tytułowy kruk mrokiem sprawia, że włos się jeży na głowie a to dopiero początek, bowiem takie dreszczowe klimaty będą nam towarzyszyć praktycznie przez cały film.
Całość prezentuje się naprawdę wyśmienicie, mroczny, pokrywający całe miasto całun mroku, nieprzerwanie padający deszcz oraz brak miejsca na jakiekolwiek życzliwości, radość czy też cnotliwość w mieście sprawia, że widz praktycznie sam staje w cieniu całej sytuacji jakby we własnej osobie.
Sama postać Brandona również zasługuje na sowite brawa, wykreowany "na nowo" by siać postrach oraz zemstę przy akompaniujących, świetnych rockowych kawałkach sprawia, że chce się więcej i więcej. I jest więcej! Bowiem Lee rozkoszuje się kolejnymi dokonaniami mającymi na celu wybicie wszystkich, którzy mają coś wspólnego z jego tragedią.
W imię miłości, tej jedynej, prawdziwej, która będzie trwać wiecznie, Brandon wraca czasami do tych ulotnych chwil za czasów życia u boku swojej ukochanej.
Można zapytać kto dał mu taką szansę, kim jest ta osoba? Otóż odpowiedź jest niejednoznaczna bowiem tutaj postacią taką jest Kruk - łącznik Erica pomiędzy światem żywych a światem umarłych, bo przecież nic lepiej od tego zwierzęcia nie urzeczywistnia mroku, strachu oraz siły.

Charakteryzacja Erica to również majestat, odziany w kruczoczarne ubranie, z umalowaną upiornie twarzą oraz do tego czarnymi niczym sam ogon Szatana włosami powoduje, że sceny z jego udziałem ogląda się z wypiekami oraz jeżącym się włosem na głowie!

1. The Cure - Burn (6:39)
2. Machines Of Loving Grace - Golgotha Tenement Blues (4:01)
3. Stone Temple Pilots - Big Empty (4:56)
4. Nine Inch Nails - Dead Souls (4:54)
5. Rage Against The Machine - Darkness (3:41)
6. Violent Femmes - Color Me Once (4:09)
7. Rollins Band - Ghostrider (5:45)
8. Helmet - Milktoast (3:59)
9. Pantera - The Badge (3:54)
10. For Love Not Lisa - Slip Slide Melting (5:47)
11. My Life With The Thrill Kill Kult - After The Flesh (2:59)
12. The Jesus And Mary Chaon - Snakedriver (3:41)
13. Medicine - Time Baby III (3:52)
14. Jane Siberry - It Can't Rain All The Time (5:35)






W tym poście wsio :D, trochę tutaj zrobiłem inaczej tj. muzyka nie jest od kompozytora a pokazana składanka wydana na potrzeby filmu przez różnych artystów, tak też będzie wśród wielu innych moich postów ale kiedyś trzeba było to zacząć ;). W kolejnym będzie trochę świeżości, ale potrzebuję ciut czasu by to przygotować, na pewno będzie co czytać i na pewno będzie to warte zainteresowania, niemniej zapraszam!

niedziela, 15 kwietnia 2012

Five Minutes...


Są filmy dziwne, takie, które ciężko w jakikolwiek sposób zinterpretować, są filmy dobre, rewelacyjne, majestatyczne, ze smakiem, zapadające w pamięć itd. itd., znalazłoby się multum tych określeń, ale przecież nie o to tu chodzi. Pomiędzy tym wszystkim jest właśnie  "Drive" reżyserii Nicolasa W. Refina. Produkcja w miarę świeża, aczkolwiek ja o niej ni ciula nie słyszałem. Do filmu podszedłem z...dobrym nastawieniem a to z uniesionej rekomendacji znajomego, który miłośnikiem kina nie jest ale, ponieważ w tym kinie widzę go na tyle rzadko, że kurna a nuż widelec ten "Drive" okaże się czymś dobrym!

Refina napiszę szczerze - nie znam, nie oglądałem (a przynajmniej nie kojarzę) żadnej z jego produkcji, więc nie wiem co też mógł mi zaoferować w "Drive". Ot co sądziłem, że będzie to jakaś kopia "Szybkich i Wściekłych" nakręcona trochę z innym smakiem, otóż nic bardziej mylnego. 
Fabuła opowiada o kierowcy na zlecenie, bezimienny w filmie Ryan Gosling oferuje swoje "usługi" w zamian, za (oczywiście) pieniądze w tym czasie tj. 5 minut jest oddany całkowicie pracodawcy i jak sam mówi:
"...nie ważne, czy się będzie paliło, waliło, będę tu stał i czekał równe, zegarowe pięć minut..."
No ale to tyle byłoby ze wstępu, ponieważ jest on na tyle krótki by rozpocząć już inny wątek. 
Cichy, spokojny i w ogóle zrodzony w postaci dziecka autystycznego Gosling prowadzi skromne życie pracując w warsztacie swojego przyjaciela Shannona (Bryan Cranston). Pewnego dnia wracając dostrzega młodą, uroczą kobietę wraz z dzieckiem, którzy wprowadzili się niedawno do budynku w którym mieszka Ryan. Carey Mulligan wkrótce po przeprowadzce spodziewa się również powrotu swojego męża z więzienia. Kiedy ów typ w końcu powraca, zaczyna snuć podejrzenia względem swojej żony co do Goslinga, wkrótce potem okazuje się jednak, że mąż Carey zostaje napadnięty a to za sprawą długu, jaki ma do spłaty za ochronę w więzieniu. Ryan postanawia pomóc Standardowi i jako jego kierowca napadają na lombard, by zdobyć pieniądze. 
Jak można się tutaj domyślić podczas skoku nie wszystko idzie zgodnie z planem zaś część akcji, jaka toczy się dalej jest tzw "wstępem w środku filmu", który ponownie uruchamia akcję i sprawia, że widz nie czuje się znudzony. Nasz samotny Kodżak z wykałaczką w ustach sprawia wrażenie bohatera idealnego, który stanie w obronie kobiety, który nie baczy na przeciwności jakie mogą mu stanąć na drodze, ale jednocześnie Gosling może utwierdzić widza w tym, że jest tylko traperem, który naoglądał się zbyt dużo filmów akcji a potem chciałby to przenieść w realne życie. 

Sam film jest wg. mnie do bólu klimatyczny, ta muzyka (o mój Ci losie ta muzyka!), ujęcia kamer, spokój tych ujęć, jak i samego bohatera sprawiają, że oglądając film można zastygnąć w bezruchu a z ust poleci ślinotok. 
Klimatyczny elektropop wręcz IDEALNIE wkomponowuje się w elementy filmy, w jego sceny oraz dane sytuacje, po prostu nie można się do czegokolwiek doczepić. 
Utwory skomponowane przez Cliffa Martineza w całości, kompetentnie oddają klimat filmu, w połączeniu z artystycznym ujęciem kamery Refina daje obraz...idealny. 




1. Kavinsky & Lovefoxxx - "Night Call"
2. Desire - "Under Your Spell"
3. College feat. Electric Youth - "A Real Hero"
4. Riziero Ortolani & Rina Ranieri - "Oh My Love"
5. Chromatics - "Tick of the Clock"
6. "Rubber Head"
7. "I Drive"
8. "He Had a Good Time"
9. "They Broke His Pelvis"
10. "Kick Your Teeth"
11. "Where's the Deluxe Version?"
12. "See You in Four"
13. "After The Chase"
14. "Hammer"
15. "Wrong Floor"
16. "Skull Crushing"
17. "My Name on a Car"
                                                                                   18. "On The Beach"
                                                                                   19. "Bride of Deluxe"





I to by było na tyle, jeśli chodzi o "Drive". Na przyszły post chcę przygotować coś bardziej mocnego czy też ostrego, jakkolwiek by to nazwać :D. Także mam nadzieję, że nikt się nie zawiedzie.
Pozdrawiam i zapraszam!

czwartek, 12 kwietnia 2012

'The World Is Yours'


Niedawno przyjemność uraczyła mnie chęcią obejrzenia kultowego już filmu "Człowiek z Blizną" "Scarface" (1983) reżyserii Briana De Palmy. Napisałem kultowy i nie bez powodu, ponieważ ów "Scarface" wydaje mi się na stałe zadomowił w pamięci rzeszy widzów (teraz także i mojej) i jest to jeden z wielu dowodów na to, że nie trzeba odpicowanych i cholera wie jakich efektów specjalnych, nieludzkiego budżetu filmu by stworzyć prawdziwe dzieło.

Fabuła opowiada o emigrancie z Kuby mającego dość reżimu Fidela Castro, zaś sam główny bohater nazywa się Antonio "Tony" Montana (Al Pacino). Znający poczucie własnej wartości oraz narastające to już zwykle obrzydzenie ciągłym staniem przed zmywakiem utwierdza Tonego w przekonaniu, że uczciwie to on w Ameryce nie zarobi.
Montana to bezwzględny typ, nie można napisać o nim, że jest dobrym człowiekiem, na to wszystko składa się jeszcze jego wielkie ego co sprawia, że jest jednym, wielkim trutniem. Ale to i tak nie ma znaczenia bo od początku filmu widz nabiera do niego przekonania i również od początku mu kibicuje.
Jak już wspomniałem na początku Tony chcąc zarobić więcej niż oferuje mu kuchenny zmywak - angażuje się w działalność przestępczą, pod okiem miejscowego bossa Franka Lopeza, przez co wkrótce staje się jego najbliższym współpracownikiem.
Wspominałem o tym, że Tony to egomaniak? Na pewno...co za tym idzie jego ambicje sięgają dalej. Montana sam chce zostać bossem, przejąć tereny Lopeza a jakby jeszcze tego było mało, chce również zagarnąć jego piękną żonę - Elvirę. Nie można jednak Antonia uznać za kompletnego zwyrodnialca, bowiem kieruje się on swoim osobistym kodeksem, dzięki któremu to też może zaszedł tak daleko.

Miami lata 80', barwne, ciepłe i jak na tamte czasy zalane kokainą, rodząca miliardy ale też i tragedie. Sama kariera Tonego opiera się na przemocy na nieznaną wówczas to skalę.

Sam "Człowiek z Blizną" jest świetną mieszanką w którym romantyzm spotyka się z brutalną realnością.
De Palma starał się stworzyć coś, co po prostu zapadnie w pamięć i nie chodzi tutaj o sceny (chociaż te również są ale o tym za chwilę), ale ogólnym gangsterskim klimatem, tym, jak w łatwo i bezwzględnie władza i pieniądze potrafią zmienić człowieka. Sam Al Pacino odgrywający tutaj główną rolę często już po tym, jak rozwinął swoją działalność siedział wciąż to zamknięty w posesji oblężony kamerami oraz ochroniażami ponieważ nie mogła go opuścić myśl o tym, że ktoś planuje na niego zamach, zatem ukojenie (niestety czasowe) szukał w kokainie i jest w zasadzie cały zalążek tego, jak człowiek może się pogrążyć)

Chciałem napisać jeszcze słówko o tych scenach bo oj tak...one potrafiły zapaść w pamięć jak np. ta z piłą mechaniczną w roli głównej, gdzie jednego nieszczęśnika dosłownie poszatkowano na plasterki, zaśinna scena, która mi się podobała to już sama końcówka i cała ta batalia w posesji Montany - to również było epickie. To samo jeśli tyczy się ścieżki dźwiękowej motyw przewodni Giorgia Morodera przyprawia o szybsze bicie serca.
Generalnie mimo iż film na początku niedoceniony to potem jak już dotarł do reszty widowni i na stałe wpisał się w nich pamięci to po prostu nie ma szans, by przyszło (m.in. i mi) o tym filmie zapomnieć, o samym występie Pacino to już nawet nie rozkminiam dalej bo wg. mnie była to jedna z najlepszych ról.



1. "Scarface (Push It to the Limit)" by Paul Engemann
2. "Rush Rush" by Deborah Harry
3. "Turn Out the Light" by Amy Holland
4. "Vamos a Bailar" by Maria Conchita Alonso (credited as Maria Conchita)
5. "Tony's Theme" by Giorgio Moroder
6. "She's on Fire" by Amy Holland
7. "Shake It Up" by Elizabeth Daily
8. "Dance Dance Dance" by Beth Anderson
9. "I'm Hot Tonight" by Elizabeth Daily
10. "Gina's and Elvira's Theme" by Giorgio Moroder, performed by Helen St. John








No i jak to najprościej ująć - pozycje kultową mamy za sobą (ale obiecuję, że będzie więęęęęcej). W przyszłym poście prawdopodobnie będzie również dobre dzieło z lat 90'. Ha! Już nawet wiem co, ale o tym w kolejnym poście.
Zapraszam!

środa, 11 kwietnia 2012

Zombie and Furious


Wydawać by się mogło, że tematyka Zombie jest już na porządku dziennym w filmach a sceptycznie podchodząc do tego, stwierdzić można, że ten temat wydaje się być powoli wyczerpywany.
"28 dni później" bo o tym tytule będę tutaj pisał, jest produkcją, która jakoby potrafiła odłączyć się od typowych filmów z udziałem bezmózgich smakoszy ludzkiego mięsa. Oczywiście wciąż wykorzystano tu stereotyp morderczego wirusa, który w końcu wymyka się spod kontroli. Akcja fabuły rozgrywa się w czasach współczesnych w brytyjskim mocarstwie, a ściślej pisząc - w Londynie. Kompletnie wysuszone z życia miasto już na początku pozwala nam poczuć klimat 'Apokalipsy', zaś przemierzający je nasz główny bohater, którym jest Jim (Cillian Murphy) kompletnie nie zdaje sobie sprawy z tego, co się wydarzyło i co się jeszcze wydarzy.

A co dopuściło się do rozprzestrzenienia wirusa a tym samym do dalszego otwarcia fabuły? Danny Boyle - reżyser filmu, wybrał dość prosty sposób na ukazanie tego, aczkolwiek nie trzeba go za to wytykać palcami, bowiem jakoś właśnie ta akcja wytoczyć z cienia się musi.
Garstka bojowników walczących o prawa zwierząt włamuje się do tajnego ośrodka badawczego uwalniając tamtejsze zwierzęta, tym samym nie zdając sobie sprawy iż małpy będące w ośrodku są zarażone wirusem o nazwie Furia, która zamienia każdego w skutek ugryzienia lub podrapania w przeciągu kilku sekund w niepohamowanego agresją osobnika, zaś ten zabija każdego, kto znajdzie się w zasięgu jego wzroku.
Wirus rozprzestrzenia się do takiej skali, by właśnie w przeciągu tych tytułowych 28 dni wyludnić całą Anglię a dla ocalałych zostawiając niewielkie pole manewru czyli walkę o przetrwanie.

Doyle chcąc przedstawić wirus wykazał się kreatywnością, bowiem nie ujrzymy tutaj fiolek, oraz niewiadomego pochodzenia chemiczne preparaty rodem z przykładowo "Resident Evil", za kanon jego pomysłu została wykorzystana małpa podłączona do telewizyjnej sieci ukazująca przemoc, zbrodnie, zniszczenie, wojnę. Przemoc jest bowiem zalążkiem furii, zarażony jest zagrożeniem nie tylko dla ludzi zdrowych, ale też siebie. Miotając, rzucając, trzaskając to najróżniejsze rzeczy, pływając w dziwnych ruchach stworzenie stara się wydostać z opętania sądząc, że zamordowanie kolejnej osoby przyniesie im ukojenie.

Sam film stara się cały czas trzymać w napięciu, momentami zachowując spokój by za chwile ukazać rozjuszone ofiary Furii. Bohaterowie filmu jakoby nie są brani na pierwszy plan, wręcz mogę stwierdzić, że nie w sposób ich ocenić, każdy stara się przeżyć a to, kto będzie kolejną ofiarą wirusa nie da się wykalkulować. To jest również duży plus, ponieważ można osobiście stwierdzić, że bohater, którego oglądamy przez prawie pół filmu i który wydaje się już zostać z nami do jego końca, nagle zostaje pochłonięty przez Furię.

Ścieżka dźwiękowa, jaką stworzył John Murphy jest na swój sposób wielka. To właśnie to dzieło pozwoliło wybić się kompozytorowi na stopień światowej rozpoznawalności. Utwory jakie stworzył Murphy do "28 dni później" potrafią wgnieść w fotel swoim mrokiem, dającym niepokój i niepewność klimatem. Sama muzyka do filmu jest różnorodna, co pozwala jeszcze bardziej zżyć się z filmem podczas jego oglądania i nie daje się znudzić.


1."Beginning"
2."Rage"
3."Church"
4."Jim's Parents (Abide With Me)"
5."There There Were 2"
6."Tower Block"
7."Taxi (Ave Maria)"
8."Tunnel"
9."AM180"
10. Brian Eno - "Ending (Ascent)"
11."No More Films"
12."Jim's Dream"
13."In Paradisum"
14. Soldiers (Requiem in D Minor) - "Frank's Death"
15."'I Promised Them Women'"
16."Search for Jim"
                                                                               17."Red Dresses"
                                                                               18."In the House - In a Heartbeat"
                                                                               19."End"
                                                                               20. Blue States - "Season Song"
                                                                               21."End Credits"





Kolejna pozycja za nami :). W przyszłym poście będzie nie lada perełka oraz trochę mieszanki, jeśli chodzi o udźwiękowienie. Teraz dodać mogę tylko, że miłośnicy gangsterskiego kina będą u siebie :D.

Zapraszam!

wtorek, 10 kwietnia 2012

Dźwiękowa twarz filmu.

Wspominałem wcześniej, że chcę zamieścić moją osobistą listę najlepszych (oczywiście wg. mnie) kompozytorów. Wiadomo, że nie każdy może zgodzić się z tą listą, ale jest ona przecież wyłącznie prywatnym spostrzeżeniem na osoby oraz ich twórczość, bo wiadomo są gusta i guściki a człowiek, człowiekowi nie równy.

Poniżej wypiszę swoje typy najlepszych kompozytorów, będzie słowo o nich, o ich największych dziełach, jak i próbki nagrań ich najlepszych utworów.

Zapraszam!

Hans Florian Zimmer (ur. 12 września 1957 we Frankfurcie nad Menem) – niemiecki kompozytor muzyki filmowej.

Gry na fortepianie uczył się sam, gdyż jego prywatny nauczyciel podobno zrezygnował z funkcji po 2 tygodniach prowadzenia lekcji. Mimo to Hans wyjechał na studia do Londynu. Po ukończeniu nauki na uniwersytecie poznał Trevora Horna i Geoff Downesa, z którymi założył zespół The Buggles, tworzący muzykę pop. Grupa nagrała wielki przebój lat 80., Video Killed the Radio Star.

W świat muzyki filmowej Zimmer wszedł podczas współpracy ze znanym kompozytorem, Stanleyem Myersem. Pierwszą ścieżkę dźwiękową napisał do filmu Fucha (Moonlighting) Jerzego Skolimowskiego. Podczas pisania swoich utworów wykazał się błyskotliwością w łączeniu orkiestry z elektronicznym brzmieniem syntezatorów i pracą na komputerach, co później stało się cechą rozpoznawczą Zimmera.

Jego wielka kariera rozpoczęła się w 1988 roku, gdy za ścieżkę dźwiękową do dramatu Rain Man Zimmer otrzymał swoją pierwszą nominację do Oscara. W połowie lat 90. Hans zdobył Nagrodę Akademii za muzykę do animowanego filmu Disneya – Król Lew. Od tego czasu otrzymywał coraz więcej propozycji napisania muzyki do filmów. Jest autorem muzyki do takich filmów, jak Karmazynowy przypływ, Cieńka Czerwona Linia, Gladiator, Ostatni Samuraj, Sherlock Holmes czy Incepcja. Jego najnowszym tworem jest muzyka do filmów Rango oraz Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach. W 2012 roku powstanie muzyka do filmu Mroczny Rycerz Powstaje, gdzie pierwszy raz nagra samemu muzykę do filmu o człowieku-nietoperzu.

  Łącznie prace Hansa zostały nominowane do 4 nagród BAFTA, 6 Satelit (w tym 4 statuetki za „Cieńką Czerwoną Linię”, „Gladiatora”, „Ostatniego Samuraja” oraz „Incepcję”), 10 Saturnów (w tym 2 statuetki za „Mrocznego Rycerza” oraz „Incepcję”), 12 nagród WSA, 10 Złotych Globów (w tym 2 statuetki za „Króla Lwa” oraz „Gladiatora”), 7 Nagród Grammy (w tym 2 statuetki za „Karmazynowy przypływ” oraz „Mrocznego Rycerza”) oraz 9 Oscarów (w tym 8 nominacji za Rain Mana, Żonę Pastora, Lepiej być nie może, Księcia Egiptu, Cienkią czerwoną linię, Gladiatora, Sherlocka Holmesa i Incepcję oraz 1 statuetka za Króla Lwa,). Przez blisko 26 lat napisał muzykę do ponad 124 filmów.

Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku Zimmer zdecydował się założyć wspólnie z Jayem Rifkinem Media Ventures, pierwszą w Hollywood oficjalnie zarejestrowaną organizację, która łączyła kompozytorów muzyki filmowej. Członkowie grupy tworzyli charakterystyczną muzykę łączącą orkiestrę symfoniczną i elektronikę. Do zrzeszenia należeli m.in. Harry Gregson-Williams, John Powell, Lisa Gerrard czy Nick Glennie-Smith. Media Ventures rozpadło się w 2003 roku, ale jego członkowie tworzą obecnie inną organizację o nazwie Remote Control Productions, która jest wierna stylowi wykreowanemu przez MV.

Na 27. Flanders International Film Festival Hans Zimmer dyrygował 100-osobową orkiestrą i 100-osobowym chórem. Wybierając najlepsze kompozycje z imponującego dorobku, wykonano utwory z Mission Impossible 2, Gladiatora, Króla Lwa, Cienkiej czerwonej linii i Rain Mana. Koncert został nagrany przez firmę Decca i wydany pod tytułem The Wings Of A Film: The Music Of Hans Zimmer.

8 grudnia 2010 został uhonorowany własną gwiazdą na Hollywood Walk of Fame.

Teraz, jak obiecałem kilka utworów z różnych produkcji, do których muzykę komponował Zimmer a które stały się typowymi, zapadającymi w pamięć hitami.


INCEPCJA:



KOD LEONARDA DA VINCI (THE DA VINCI CODE):


OSTATNI SAMURAJ (THE LAST SAMURAI):


Howard Leslie Shore (ur. 18 października 1946 w Toronto), kanadyjski kompozytor muzyki filmowej. Zdobywca 3 Oscarów.

Studiował muzykę w Berklee College of Music w Bostonie. W latach 1975-1980 był dyrektorem muzycznym pierwszych pięciu serii programu Saturday Night Live telewizji NBC.

Shore jest autorem muzyki do ponad 50 filmów, z których najbardziej znane są Filadelfia, Siedem, Klient, Ed Wood, Pani Doubtfire, Milczenie owiec, Gra (The Game), Gangi Nowego Jorku, Aviator, czy trylogia Władca Pierścieni.



W listopadzie poinformowano, że Shore skomponuje również ścieżkę dźwiękową do ekranizacji powieści J. R. R. Tolkiena - Hobbit

Oscary zdobył w 2002 i 2004 za muzykę do dwóch części trylogii Władca Pierścieni - Drużyny Pierścienia i Powrotu Króla. Zdobył dwa Złote Globy. Był wielokrotnie nagradzany i nominowany do Saturnów

WŁADCA PIERŚCIENI DRUŻYNA PIERŚCIENIA (THE LORDS OF THE RING: THE FELLOWSHIP OF THE RING):

SIEDEM (SE7EN):



AVIATOR (THE AVIATOR)




John Williams (ur. 8 lutego 1932 r. w Nowym Jorku) – kompozytor muzyki filmowej. Stworzył muzykę do prawie stu filmów.

W początkach swojej działalności tworzył głównie muzykę do seriali telewizyjnych. Jego pierwszym większym sukcesem było skomponowanie muzyki do filmu Zagubieni w kosmosie. Później pojawiło się wiele produkcji, do których Williams skomponował muzykę. Przełomem na pewno były Szczęki, a następnie Gwiezdne wojny. Napisał także muzykę do trzech pierwszych części ekranizacji książek o Harrym Potterze, więc dziś jego nazwisko znane jest również szerszej publiczności.

Jego kompozycje znane są milionom ludzi na całym świecie. Wielu słyszało Marsz Imperialny z Gwiezdnych wojen, czy też motywy przewodnie z filmów o przygodach Indiany Jonesa lub Szczęk, nie każdy jednak kojarzy je z nazwiskiem Williamsa.

Do dnia dzisiejszego otrzymał czterdzieści trzy nominacje do Oscara, z czego pięć zamieniło się później w złoty posążek (za muzykę do filmów: Lista Schindlera, Szczęki, E.T., Gwiezdne wojny, część IV: Nowa nadzieja, oraz adaptację musicalu Skrzypek na dachu). Otrzymał także wiele innych prestiżowych nagród, m.in. Saturna oraz Grammy, Złoty Glob, czy nagrodę BAFT-y.

Dotychczas był nominowany do Oscara 45 razy, a zdobył ich 5.
  • Monachium (2005)
  • 2006 nominacja Oscar Najlepsza muzyka
  • Wyznania gejszy (2005)
  • 2006 nominacja Oscar Najlepsza muzyka
  • Czarownice z Eastwick (1987)
  • 1988 nominacja Oscar Najlepsza muzyka
  • Gwiezdne Wojny - Epizod 6: Powrót Jedi (1983)
  • 1984 nominacja Oscar Najlepsza muzyka
  • Gwiezdne Wojny - Epizod 5: Imperium kontratakuje (1980)
  • 1981 nominacja Oscar Najlepsza muzyka
  • Gwiezdne Wojny - Epizod 4: Nowa nadzieja (1977)
  • 1978 wygrana Oscar Najlepsza muzyka
  • Gwiezdne Wojny - Epizod 5: Imperium kontratakuje (1980)
  • 1981 nominacja Złoty Glob Najlepsza muzyka
  • Gwiezdne Wojny - Epizod 4: Nowa nadzieja (1977)
  • 1978 wygrana Złoty Glob Najlepsza muzyka
  • Gwiezdne Wojny - Epizod 3: Zemsta Sithów (2005)
  • 2006 wygrana Saturn Najlepsza muzyka
  • Gwiezdne Wojny - Epizod 2: Atak Klonów (2002)
  • 2003 nominacja Saturn Najlepsza muzyka
  • Gwiezdne Wojny - Epizod 6: Powrót Jedi (1983)
  • 1984 nominacja Saturn Najlepsza muzyka
  • Gwiezdne Wojny - Epizod 5: Imperium kontratakuje (1980)
  • 1981 nominacja Saturn Najlepsza muzyka
  • Gwiezdne Wojny - Epizod 4: Nowa nadzieja (1977)
  • 1978 wygrana Saturn Najlepsza muzyka 

 


HARRY POTTER I KAMIEŃ FILOZOFICZNY (HARRY POTTER AND THE SORCERER'S STONE):


STAR WARS CZĘŚĆ III: ZEMSTA SITHÓW (STAR WARS EPISODE III: REVENGE OF THE SITH):


WYZNANIA GEJSZY (MEMOIRS OF GEISHA):



Clint Mansell (Clinton Mansell urodzony 7 listopada 1962 w Coventry, Anglia) jest muzykiem i kompozytorem. Mansell był wokalistą i gitarzystą w brytyjskim zespole Pop Will Eat Itself. Wdarł się w świat muzyki filmowej kiedy jego przyjaciel, reżyser Darren Aronofsky, dał mu szanse stworzenia muzyki do swojego debiutanckiego filmu „π”.

Mimo entuzjastycznych recenzji, muzyka Mansella pozostała zupełnie niezauważona przez większość fanów i krytyków. Jednakże po wydaniu ścieżki dźwiękowej umieszczenie Mansella wśród Autechre, Aphex Twin, Orbital czy Roni Size zwróciło na niego uwagę wielu fanów ze społeczności IDM i elektroniki.

Po ścieżce do „π” Mansell napisał muzykę do kolejnego filmu Darena Aronofsky’ego – Requiem for a Dream (Requiem dla snu). Ten soundtrack błyskawicznie stał się obiektem kultu jak również został wysoko oceniony przez wielu kompozytorów. Zwiastun filmu Władca Pierścieni: Dwie Wieże wykorzystał zremiksowaną wersję utworu „Lux Aeterna”, ponownie nagraną specjalnie do tego celu z udziałem całej orkiestry symfonicznej i chóru. Piosenka, nazwana „Requiem for a Tower” (Requiem dla Wieży) nie była częścią ścieżek dźwiękowych do Requiem dla snu ani Władcy Pierścieni I została skomponowana przez Simone’a Benyacar, Dana Nielsena, oraz Veigara Margeirssona. W październiku 2006 została wydana w iTunes Store przez Corner Stone Cues, pod tytułem „Requiem for a Tower”.

Muzyka do Requiem dla snu potwierdziła również jego popularność albumem z remiksami – Requiem For A Dream: Remixed, zawierającym nowe miksy utworów ze ścieżki w wykonaniu, między innymi, Paula Oakenfolda, Josha Winka, Jagza Koonera oraz Delirium. „Lux Aeterna” stało się niezwykle popularne i pojawiło się w wielu reklamach i zwiastunach, w tym w zwiastunach do filmów Sunshine (2007), Zathura oraz Kod Da Vinci. Było wykorzystane w reklamie Allied Iris Banks w 2006 oraz na albumie Kings of Crunk Lil’Jona i East Side Boyz.

Warto również wspomnieć o motywie do filmu The Hole oraz muzyce do pilotowego odcinka CSI:NY.

Najnowszym albumem Mansella jest ścieżka dźwiękowa do kolejnego filmu Darrena Aronofsky’ego - The Fountain (wykonana przez Kronos Quartet i grupę Mogwai).



Filmy, do których Clint Mansell napisał muzykę:

  1. Pi (film), 1998
  2. Requiem dla snu (Requiem for a Dream), 2000
  3. Światowy podróżnik (World Traveler), 2001
  4. Bunkier (The Hole), 2001
  5. Synowie mafii (Knockaround Guys), 2001
  6. Porzucona (Abandon), 2002
  7. Resident Evil, 2002
  8. Śmiertelna wyliczanka (Murder by Numbers), 2002
  9. Every Night the Same Thing, 2002
  10. Sonny, 2002
  11. The Hire: Ticker, 2002
  12. 11:14, 2003
  13. Suspect Zero, 2004
  14. Sahara, 2005
  15. Doom, 2005
  16. Źródło (The Fountain), 2006
  17. Na pewno, być może (Definitely, Maybe), 2008
  18. Moon, 2009
  19. Czarny łabędź (Black Swan), 2010


REQUIEM DLA SNU (REQUIEM FOR A DREAM):


ŹRÓDŁO (THE FOUNTAIN):



MOON:




Uf! Dobrze Kochani, z mojej strony na temat ulubionych kompozytorów filmowych byłoby na tyle. W przyszłości opiszę ich więcej, niektórzy z was na pewno ich znają m.in. Charlie Clouser czy też John Murphy. Liczę, że już na wstępie mojego małego bloga ktoś znalazł coś dla siebie ale to zaledwie (naprawdę ZALEDWIE) malutki zalążek, jaki dla was przygotowałem także zapraszam do dalszego egzystowania w raz ze mną na stronie bloga!

Pozdrawiam!

we współpracy z Wiki.

Nikt nie zostaje z tyłu.


Kolejna superprodukcja Ridleya Scotta, jaką niewątpliwie jest "Helikopter w Ogniu" (2001).
Historia oparta na faktach. Opowiada ona o niby szybkiej misji mającej na celu ujęcie dwóch przywódców zbuntowanych Somalijczyków. Z początku wszystko idzie zgodnie z planem, ale jak to bywa na wojnie...do czasu. Już na początku zostają zestrzelone dwa helikoptery, ale to dopiero limbo piekła, jakie czeka żołnierzy, bowiem Ci, którzy zostali wysłani na ratunek ofiarom zestrzelonych śmigłowców mają przed sobą cały tłum uzbrojonych po zęby Somalijczyków, gotowych pałać się na śmierć w walce z silami elitarnej jednostki armii amerykańskiej. Jak już wspomniałem wyżej celem priorytetowym Rangersów było porwanie dwóch przywódców Somalijczyków. Jednym z nich był Mohamed Farrah Aidid - dowództwo sądziło, że po ujęciu osłabi jego pozycję w szeregach armii Somalijczyków, a tym samym doprowadzi do zmniejszenia fali konfliktów w trwającej wojnie domowej. Akcja filmu trwa dokładnie 143 minuty i opisuje dwa dni podczas których ujrzymy żołnierzy przygotowujących się do misji jak i samą misję oraz powrót z niej. Cała operacja rozpoczęła się 3 października zaś zakończyła z rana dnia 4 października.

Jak to w produkcjach przepełnionych akcją i tutaj ujrzymy ją nomen omen praktycznie przez cały czas. Jedyną bolączką, jaka mi w tym towarzyszyła było to, że akcja rozkręciwszy się do bardzo dużego stopnia nagle ustawała, przy czym zaczęto ciągnąć sceny z przechadzek żołnierzy po mieście przez co film z czasem zaczyna nużyć. Sama produkcja nie ma głównego bohatera, jak dla mnie jest to plus bowiem każdy Rangers walczy całością sił, doświadczenia oraz chęcią powodzenia w misji. Zatem stwierdzić można, że produkcja opowiada o grupie żołnierzy starających się przeżyć, zmagając się przy tym z przeważającymi siłami wroga.
"Helikopter w Ogniu" zawiera w sobie wątki dramatu, ale nie na tyle by można było uznać to za wyniosłość, zatem miłośnicy dramatycznych przeżyć, jakich doznali np. podczas oglądania "Plutonu", "Full Metal Jacket", czy też "Czas Apokalipsy" mogą poczuć się zawiedzeni.
Ponieważ jest to amerykańska produkcja to oczywiście nie możemy się tutaj obyć wrażenia, że po raz 89457689458956245 z rzędu amerykańskie postacie są niezniszczalne, waleczne, prawe, dobre i w ogóle do rany przyłóż - mamy tutaj do czynienia ze zwyczajnym patosem, ale jak dla mnie jest to już kwestia do której zdążyłem się przyzwyczaić chociażby już z "Szeregowca Ryana".

Jednak koniec końców "Helikopter w Ogniu" nie jest filmem, którego nie można nie obejrzeć. Wszystkie te złe czy też budzące niesmak aspekty skutecznie eliminują żwawe tępo akcji, nakręcone w takim stylu by widz mógł się poczuć, jako jeden z uczestników konfliktu. Dynamicznie podążająca kamera, okrzyki przed zbliżającym się pociskiem RPG, setki tysięcy strzałów, ogólna trwoga i przerażenie względem sytuacji, jaka otacza Rangersów sprawia, że czasem człowiek faktycznie chce wręcz wejść w ekran.


Ach no i muzyka :D, cóż ja bym zrobił bez tego Zimmera...albo inaczej! Cóż bez niego zrobiłyby tak świetne produkcje jaką jest właśnie np. "Helikopter w Ogniu". Utwory świetnie odzwierciedlają pole walki, podczas swobodnego ujęcia kamer przedstawiających spokojny obraz Somalii oraz peryferii muzyka jest lekka i jakoby dająca ukojenie, by nagle zmienić się w istną burzę, która wprowadzi widza w sam środek walki. Mimo iż Zimmer miał bardzo mało czasu do przygotowania tego OST (bo zaledwie 15 dni) to w sumie dzięki temu udowodnił, że jest on kompozytorem wielkiego talentu. W 'Helikopterze' usłyszymy tradycyjnie towarzyszącą wokalem Lisę Gerrard, ale tym razem ta wystąpiła w duecie z Denezem Prigentem tworząc wspaniały, harmonijny utwór "Gortoz A Ran-J'Attends".

Poniżej zestawienie moich ulubionych utworów:

1."Hunger"
2. Rachid Taha - "Barra Barra"
3."Vale Of Plenty"
4."Chant"
5."Still"
6."Mogadishu Blues"
7."Synchrotone"
8."Bakara"
9."Of The Earth"
10."Ashes To Ashes"
11. Danez Prigent & Lisa Gerrard - "Gortoz A Ran-J'Attends"
12."Tribal War"
13."Leave No Man Behind"
14. Joe Strummer And The Mescaleros (film version) - "Minstrel Boy"
                                                                               15."Still Reprise"



Tyle w tym poście :D. Następny będzie trochę inny niż ostatnie, a to dlatego, że tym razem chciałbym przedstawić sylwetki swoich ulubionych kompozytorów muzyki filmowej, także zapraszam!

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Bohater powrócił.


 A więc tak, jak wspominałem! Tytuł, który zna chyba każdy miłośnik kina (a jeśli nie to znać powinien), albowiem jest to jeden z filmów, którego można zaliczyć do stwierdzenia "must see"! 
"Gladiator" (2000) - bo o nim mowa w tym poście jest dramatem historycznym reżyserii Ridleya Scotta twórcy m.in. takich hitów jak "Titanic" czy "Helikopter w Ogniu". Historia opowiada o Generale Maximusie (Russel Crowe), jednym z najlepszych a zarazem najdzielniejszym z generałów rzymskiej armii. Niedługo po tym, jak stoczona zostaje zwycięska bitwa przeciwko Germanom, Marek Aureliusz oznajmia Maximusowi, że chciałby go uczynić swoim następcą na tronie, albowiem swoją waleczność, odwagę, prawość oraz siłę ukazuje na każdym kroku, przez co wydaje się byś godnym, wręcz idealnym królem. Niestety, jak to w pięknych historiach bywa gdzieś niedaleko kroczy czarna owca, tutaj jest nią Kommodus, syn Marka Aureliusza i prawowity dziedzic tronu. Oczywiście dowiedziawszy się o tym, że to Maximus a nie on ma zostać królem, postanawia pozbyć się konkurencji przez co skazuje Maximusa oraz jego rodzinę na karę śmierci. General cudem uniknąwszy śmierci trafia do niewoli, gdzie zostaje wyszkolony na morderczego gladiatora. Każdy występ Maximusa przynosi mu to coraz większą chwałę, popularność oraz oczywiście widownię, której z każdym spektaklem przybywa. Maximus pod pokrywą gladiatora wraca do Rzymu, by wypełnić swoją zemstę na tych, którzy dopuścili się mordu na jego rodzinie. Wie kto to uczynił, wie jak się odegrać, lecz by to osiągnąć musi stać się bohaterem imperium, ponieważ jedyną potęgą większą od potęgi cesarza, jest wola ludu.


Tak, to jest ten film. Ten, do którego mogę wracać wielokrotnie i za każdym razem mieć te same iskierki w oczach, jakbym oglądał go pierwszy raz. 
Naprawdę nie wyobrażam sobie (ale pewnie i tak ktoś się znajdzie) by ocenić ten film negatywnie.
Jest on dla mnie jakoby wyznacznikiem ot co, jak powinno robić się filmy. Niektórzy stwierdzą tandeta, kiepskie amerykańskie kino bez większej ambicji. Ohoho, zaprawdę nigdy bym się z takim czymś nie zgodził ponieważ albo ktoś zwyczajnie nie lubi takiego kina i równie zwyczajnie odda temu zdanie, albo stwierdzi, że zero rozwałki, zero seksu...dragów i Rock'n Rolla, to faktycznie wtedy powstają takie puste stwierdzenia, jak powyżej. Sam lubię i naprawdę doceniam czyjeś wypowiedzi, jeśli zawierają konkretne argumenty i nie mijają się z celem, wtedy się mogę z nimi liczyć. 
Film "Gladiator" może wywoływać u niektórych obawy przed tym iż jest to kolejna wysokobudżetowa, amerykańska produkcja - nic bardziej mylnego. Sam scenariusz "Gladiatora" trzyma cały czas w napięciu i zapewnia mnóstwo rozrywki już od 1 minuty i dostarcza nam jej aż do końca.
Sama walka gladiatorów trzyma w równie wysokim napięciu co reszta filmu. Świetne zachowania i charakteryzacje postaci nie pozwalają oderwać od nich wzroku. Sam Russel Crowe - odtwórca głównej roli Maximusa spisał się znakomicie. Zahartowany wewnętrznie żołnierz ceniący od chaotycznej wojaczki bardziej domowe zacisze i rodzinę, za którą oddałby życie. 


Muzyka Hansa Zimmera to kolejny dowód na to, że ten kompozytor jest nieomylny :P. Do "Gladiatora" stworzył istny majstersztyk, by przypieczętować dany moment w filmie, od spokojnych scen rozmów do wojennych batalii. I tym razem u jego boku nie zabrakło Lisy Gerrard, która swoim wręcz hipnotycznym głosem uraczyła ostatnim utworem, którym jest odgrywany w filmie, a który nazywa się "Now We Are Free". Kompletne nagranie do "Gladiatora" sprawia, że cały film staje się nastrojową sztuką.
Chętnych czym prędzej zapraszam do przesłuchania poniżej:


1.Progeny
2.The Wheat
3.The Battle
4.Earth
5.Sorrow
6.To Zucchabar
7.Patricide
8.The Emperor Is Dead
9.The Might Of Rome
10.Strength And Honor
11.Reunion
12.Slaves To Rome
13.Barbarian Horde
14.Am I Not Merciful
15.Elysium
16.Honor Him
17.Now We Are Free



No i sławnego "Gladiatora" mamy także za sobą :). Na kolejny odzew szykuję także dobrze znany, ceniony i pamiętny hit z początku XXI w., ale o tym w następnym poście.
Zapraszam!

Obcy wcale nie gorszy od człowieka...


Dystrykt 9 (District 9) powstał w 2009 z ręki Neilla Blomkampa, praktycznie nie posiadającego większego dorobku filmowego na swoim koncie ale to w niczym nie przeszkodziło, dodatkowo by wesprzeć jego pracę do produkcji przystał również znany wszystkim chociażby z Trylogii "Władca Pierścieni" Peter Jackson. Główną postacią "Dystryktu 9" jest działacz grupy Multi-National United (MNU) Wikus Van De Merwe, która jedynie o co dba to by broń posiadana przez obcych mogła wejść w posiadanie i użycie przez ludzi. Niestety jest to niemożliwe, ponieważ by broń obcych działała musi znajdować się też w rękach...obcego, albowiem do uruchomienia potrzebne jest jego DNA. MNU nie zważając na koszty, skutki oraz problemy stara się za wszelką cenę ujarzmić tą technologię wypinając się na tzw. przez nich "Krewetki", bijąc, torturując i samoistnie eksperymentując na nich broń nie wiedząc, że w slumsach, gdzie mieszkają ów "Krewetki" działa małe laboratorium jednego z obcych niejakiego Christophera (obcy mieli udokumentowaną tożsamość ludzką), który stworzył tajemniczy wirus, zaś tym przez najzwyklejsze w świecie nieszczęście zaraził się właśnie tytułowy bohater Wikus. Po zainfekowaniu wirusem w ciele Merwe zaczynając zachodzić na dużą skalę zmiany w jego DNA przemieniając jego ludzką postać w jedną z "Krewetek", tym samym Wikus staje się najbardziej pożądaną zdobyczą organizacji MNU, ponieważ dzięki zarażeniu wirusem sam może posługiwać się technologią obcych - w tym bronią. Pozbawiony przyjaciół i kompletnych perspektyw zdany na desperacką ucieczkę Wikus ma tylko jedno miejsce by się uchronić - Dystrykt 9. 


Wiem, wiem film może nie przypaść do gustu wielu widzom a to pewnie dlatego, że stworzył go ktoś bez większego dorobku na swoim koncie. No ale na Boga każdy przecież zaczynał od zera, każdy miał inspirację oraz wizję, jak stworzyć swoje dzieło. Blomkamp to też miał małą pomoc, ponieważ wcześniej stworzył już krótkometrażowy film o właściwie identycznej tematyce co "Dystrykt 9" tj. obcych przybywających na ziemię właściwie kompletnie oddanych na pastwę ludzi, zaś Ci nie omieszkali im dać gościnności w postaci szyderstwa, biedy, życia w slumsach i braku jakichkolwiek środków i perspektyw do egzystowania. "Alive In Joburg" - bo tak właśnie nazywa się ten krótkometrażowy film, obrazuje relacje, jakie zachodzą pomiędzy rasą ludzi a rasą obcych.

Co do muzyki to hmm, zapewne ten kompozytor też nie będzie wam znany, albowiem dzięki właśnie "Dystryktowi 9" mógł on się wybić na tyle, by Świat mógł o nim usłyszeć.
W swoim dorobku miał oczywiście nagrania do innych filmów, lecz te skryły się na tyle w cieniu i rozeszły się na tyle bez rozgłosu by nikt o nich nie wiedział.
Clinton Shorter - tak nazywa się kompozytor muzyki do "Dystrykt 9", dał bardzo dobry pokaz swoich umiejętności równie dobrze aranżując ją do filmu. Utwory skomponowane przez niego potrafią przeszyć widza w dramatycznych momentach, zaś kiedy nadchodzi szczypta akcji - potrafi wywołać gęsią skórkę.
Tytułowym utworem, jaki nosi nazwę "District 9" potrafił wywołać u mnie płacz, zwłaszcza, że dano go na sam koniec po całej dramatycznej historii, to był chyba moment kulminacyjny jeśli chodzi o odczucia płynące z filmu.

Nie przedłużając oddam do odsłuchania przez was wybrane przeze mnie utwory z filmu "Dystrykt 9" twórczości Clintona Shortera.


1. District 9
2. I Want That Arm
3. She Calls
4. Exosuit
5. Harvesting Material
6. Heading Home
7. A Lot Of Secrets
8. Back To D9
9. Wikus Is Still Running
10. Get Him Talking
11. Prawnkus











No i kolejny tytuł za nami :). Mam nadzieję, że ktoś znalazł jakiś luby utwór dla siebie. W następnym poście opiszę amm...a może niech to będzie mała niespodzianka, albowiem sam nie znam takiej osoby, która potrafiłaby przejść obok tego tytułu obojętnie! Zapraszam!

Pierwszy strzał!


No więc...
Niedawno ukończyłem 3 z 4 (ostatniej części jeszcze nie obejrzałem) części "Piratów z Karaibów". Wraz ze świetną rolą Deepa jako Kapitana "Czarnej Perły" Jacka Sparrowa pojawiła się równie dobra rola Orlando Blooma jako niespełnionego pirata Williama Turnera oraz piękna Keira Knightley jako wdzięczna niewiasta Elizabeth Swann. Każda z części jest naprawdę godna polecenia a zwłaszcza, że nie jest to typ filmu, który z każdą częścią jest to coraz bardziej mizerny (jak to w tych XXI wiekowych produkcjach bywa). Znajdziemy tutaj przede wszystkim mieszankę fantasy, przygody ale też komedii no i akcji - czyli coś dla każdego.

Od strony dźwiękowej tytuł prezentuje się wybitnie i nie bez powodu bo ścieżkę dźwiękową nagrywał niezwykle znany i ceniony kompozytor - Hans Zimmer we współpracy z Klausem Badeltem. Ten drugi zaś stworzył utwór przewodni filmu który na pewno wszyscy znają :), oczywiście zamieszczam go do przesłuchania poniżej.


Teraz wypiszę w pełni nazwę każdego OST z każdej części "Piratów z Karaibów", następnie wybiorę te, które najbardziej przypadły mi do gustu no i podzielę się z wami, mając nadzieję, że i wam się spodobają.



1. "Fog Bound"
2. "The Medallion Calls"
3. "The Black Pearl"
4. "Will And Elizabeth"
5. "Swords Crossed"
6. "Walk The Plank"
7. "Barbossa Is Hungry"
8. "Blood Ritual"
9. "Moonlight Serenade"
10. "To The Pirates' Cave!"
11. "Skull And Crossbones"
12. "Bootstrap's Bootstraps"
13. "Underwater March"
14. "One Last Shot"
15. "He's A Pirate"





No a teraz, jak już obiecałem zapodam parę moich ulubionych kawałków z części pierwszej:




Teraz czas na część drugą - "Piraci z Karaibów Skrzynia Umarlaka" (2006)

1. "Jack Sparrow"
2. "Kraken"
3. "Davy Jones"
4. "I've Got My Eye On You"
5. "Dinner Is Served"
6. "Tia Dalma"
7. "Two Hornpipes (Tortuga)"
8. "Family Affair"
9. "Wheel Of Fortune"
10. "You Look Good Jack"
11. "Hello Beastie"
12. Tiesto Remix - "He's A Pirate"







No i nadeszła pora na ostatnią (ale obejrzaną przeze mnie) część! "Piraci z Karaibów Na Krańcu Świata" (2007)

1."Hoist The Colours"
2."Singapore"
3."At Wit's End"
4."Multiple Jacks"
5."Up Is Down"
6."I See Dead People in Boats"
7."The Brethren Court"
8."Parlay"
9."Calypso"
10."What Shall We Die For"
11."I Don't Think Now Is the Best Time"
12."One Day"
13."Drink Up Me Hearties"





To by było na tyle, jeśli chodzi o morskich wojaków. Przyszła mi do obejrzenia, jeszcze część 4 - Na Nieznanych Wodach. Po tym, jak to zrobię uzupełnię ten wpis dodając kilka słów o samym filmie.
Następną pozycją, jaką będę chciał przedstawić będzie film, o którym powinna słyszeć większość - tak niestety nie jest. Twór szybko poszedł w zapomnienie a szkoda, bo wyróżnia go naprawdę dramatyczna muzyka, która wręcz miejscami sprawia by wyciśnięto łzę, zaś sam obraz filmu ukazany jest w iście dramatyczny sposób, co w połączeniu z gatunkiem jakim jest science-fiction daje nieziemskie odczucia. Mowa o "Dystrykt 9", o nim już niebawem. Zapraszam!

Swoista osobowość

Na początek wypadałoby się przywitać, także witam :).
Na imię mi (jak już zapewne spostrzegłaś/eś) Dawid, starość na poziomie 21 lat, więc nie tak źle a przynajmniej nie źle na tyle bym musiał zacząć używać dobrych kremów przeciwzmarszczkowych :P. Aktualnie uczę się i pracuję, jeśli chodzi o to 1 to mam już końcówkę szkoły na stopniu "technik - handlowiec", natomiast jeśli chodzi o to 2 to powiedzmy, że sobie pracuję i nie narzekam :P. Jak już widnieje info powyżej mam zamiar otworzyć tego bloga by przybliżyć wszystkim miłośnikom kina nie tylko obraz filmu, ale i jego udźwiękowienie. Sam jestem dość sytym kinomanem (no i dość wybrednym). Jestem w stanie obejrzeć najgorsze szmiry, ale tych na szczęście publikować tu nie będę, także luz. Do filmu przystępuję z własnym nastawieniem tj. bez oglądania trailerów, czytania opinii/recenzji poszczególnych osób, także moja opinia na temat danego tytułu jest tylko i wyłącznie moją OSOBISTĄ opinią i jak wiadomo w tym demokratycznym kraju może być ona traktowana przez wszystkich otwarcie tj. krytykowana, ale wiadomo wszystko w granicach zdrowego rozsądku :). Także nie zamęczam już tym wstępem, lecz zapraszam do mam nadzieję miłej lektury, która zapozna was z masą różnych filmów. Elo!