Witaj!

Znajdujesz się na stronie będącej swoistą muzyczną esencją, jaka pochodzi z filmów najróżniejszych gatunków. Jestem pewien, że każdy zwolennik kina znajdzie tutaj coś dla siebie, nie istotne, czy lubi ostre kino akcji czy też miękkie romanse. Muzyka jaką komponują ludzie do filmów, jest czymś więcej niż tylko zwykłą ścieżką pod obraz, jest czymś, co ma "sklepić" widza z filmem, by wczuł się w jego elementy, by wręcz uczestniczył w obrazie filmu.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Nikt nie zostaje z tyłu.


Kolejna superprodukcja Ridleya Scotta, jaką niewątpliwie jest "Helikopter w Ogniu" (2001).
Historia oparta na faktach. Opowiada ona o niby szybkiej misji mającej na celu ujęcie dwóch przywódców zbuntowanych Somalijczyków. Z początku wszystko idzie zgodnie z planem, ale jak to bywa na wojnie...do czasu. Już na początku zostają zestrzelone dwa helikoptery, ale to dopiero limbo piekła, jakie czeka żołnierzy, bowiem Ci, którzy zostali wysłani na ratunek ofiarom zestrzelonych śmigłowców mają przed sobą cały tłum uzbrojonych po zęby Somalijczyków, gotowych pałać się na śmierć w walce z silami elitarnej jednostki armii amerykańskiej. Jak już wspomniałem wyżej celem priorytetowym Rangersów było porwanie dwóch przywódców Somalijczyków. Jednym z nich był Mohamed Farrah Aidid - dowództwo sądziło, że po ujęciu osłabi jego pozycję w szeregach armii Somalijczyków, a tym samym doprowadzi do zmniejszenia fali konfliktów w trwającej wojnie domowej. Akcja filmu trwa dokładnie 143 minuty i opisuje dwa dni podczas których ujrzymy żołnierzy przygotowujących się do misji jak i samą misję oraz powrót z niej. Cała operacja rozpoczęła się 3 października zaś zakończyła z rana dnia 4 października.

Jak to w produkcjach przepełnionych akcją i tutaj ujrzymy ją nomen omen praktycznie przez cały czas. Jedyną bolączką, jaka mi w tym towarzyszyła było to, że akcja rozkręciwszy się do bardzo dużego stopnia nagle ustawała, przy czym zaczęto ciągnąć sceny z przechadzek żołnierzy po mieście przez co film z czasem zaczyna nużyć. Sama produkcja nie ma głównego bohatera, jak dla mnie jest to plus bowiem każdy Rangers walczy całością sił, doświadczenia oraz chęcią powodzenia w misji. Zatem stwierdzić można, że produkcja opowiada o grupie żołnierzy starających się przeżyć, zmagając się przy tym z przeważającymi siłami wroga.
"Helikopter w Ogniu" zawiera w sobie wątki dramatu, ale nie na tyle by można było uznać to za wyniosłość, zatem miłośnicy dramatycznych przeżyć, jakich doznali np. podczas oglądania "Plutonu", "Full Metal Jacket", czy też "Czas Apokalipsy" mogą poczuć się zawiedzeni.
Ponieważ jest to amerykańska produkcja to oczywiście nie możemy się tutaj obyć wrażenia, że po raz 89457689458956245 z rzędu amerykańskie postacie są niezniszczalne, waleczne, prawe, dobre i w ogóle do rany przyłóż - mamy tutaj do czynienia ze zwyczajnym patosem, ale jak dla mnie jest to już kwestia do której zdążyłem się przyzwyczaić chociażby już z "Szeregowca Ryana".

Jednak koniec końców "Helikopter w Ogniu" nie jest filmem, którego nie można nie obejrzeć. Wszystkie te złe czy też budzące niesmak aspekty skutecznie eliminują żwawe tępo akcji, nakręcone w takim stylu by widz mógł się poczuć, jako jeden z uczestników konfliktu. Dynamicznie podążająca kamera, okrzyki przed zbliżającym się pociskiem RPG, setki tysięcy strzałów, ogólna trwoga i przerażenie względem sytuacji, jaka otacza Rangersów sprawia, że czasem człowiek faktycznie chce wręcz wejść w ekran.


Ach no i muzyka :D, cóż ja bym zrobił bez tego Zimmera...albo inaczej! Cóż bez niego zrobiłyby tak świetne produkcje jaką jest właśnie np. "Helikopter w Ogniu". Utwory świetnie odzwierciedlają pole walki, podczas swobodnego ujęcia kamer przedstawiających spokojny obraz Somalii oraz peryferii muzyka jest lekka i jakoby dająca ukojenie, by nagle zmienić się w istną burzę, która wprowadzi widza w sam środek walki. Mimo iż Zimmer miał bardzo mało czasu do przygotowania tego OST (bo zaledwie 15 dni) to w sumie dzięki temu udowodnił, że jest on kompozytorem wielkiego talentu. W 'Helikopterze' usłyszymy tradycyjnie towarzyszącą wokalem Lisę Gerrard, ale tym razem ta wystąpiła w duecie z Denezem Prigentem tworząc wspaniały, harmonijny utwór "Gortoz A Ran-J'Attends".

Poniżej zestawienie moich ulubionych utworów:

1."Hunger"
2. Rachid Taha - "Barra Barra"
3."Vale Of Plenty"
4."Chant"
5."Still"
6."Mogadishu Blues"
7."Synchrotone"
8."Bakara"
9."Of The Earth"
10."Ashes To Ashes"
11. Danez Prigent & Lisa Gerrard - "Gortoz A Ran-J'Attends"
12."Tribal War"
13."Leave No Man Behind"
14. Joe Strummer And The Mescaleros (film version) - "Minstrel Boy"
                                                                               15."Still Reprise"



Tyle w tym poście :D. Następny będzie trochę inny niż ostatnie, a to dlatego, że tym razem chciałbym przedstawić sylwetki swoich ulubionych kompozytorów muzyki filmowej, także zapraszam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz